czwartek, 14 marca 2013

Historia jak z bajki - "Łabędzie" na europejskich salonach

Angel Rangel zapytany o to jak na przestrzeni kilku lat zmieniła się sytuacja w Swansea z uśmiechem odpowiada: „Mógłbym na ten temat bez problemów napisać książkę”. Patrząc na to co wydarzyło się w tym klubie od 2003 roku można powiedzieć, że książka należałaby do gatunku science – fiction. Dziesięć lat temu „Łabędzie” tułały się w ogonie czwartej ligi, teraz są w górnej połowie tabeli Premier League, do tego za moment wkroczą na europejski przedsionek, do ligi europy po historycznym tryumfie w Pucharze Ligi. 

03.05.2003 – bez wątpienia, jedna z najważniejszych z dat w historii walijskiego klubu. Tego dnia mierzyli się z Hull City o przetrwanie. Przed tym meczem znajdowali się w strefie spadkowej Divison 3 (ówczesnej czwartej lidze) i przy braku ewentualnego zwycięstwa spadliby do ligi regionalnej, a to mogło być równoznaczne z upadkiem klubu. Wygrali to starcie 4-2 i od tego momentu „Łabędzie” nigdy nie patrzyły się wstecz.

Swansea w tamtym okresie było trapione problemami finansowymi, nie działo się tam dobrze, nie mieli pieniędzy nawet na to, by opłacić rachunki za prąd, czy wodę. W sezonie 2002/03 pomocną dłoń walijskiemu klubowi podał Huv Jenkins. Nie jest tak, że od razu wszystkie problemy z tym jednym ruchem zniknęły, ale powoli wszystko zaczęło iść ku normalności. To jednak też wymagało czasu.

W 2007 roku do klubu trafił Angel Rangel za 15 tysięcy funtów. Aby sfinalizować jego transfer z Terrassy hiszpański prawy obrońca musiał do tej kwoty dołożyć się z własnej kieszeni. Klub wtedy występował w Division 1, jednak organizacja w Swansea nie była najlepsza. „W pierwszym sezonie pobytu musiałem prać mój treningowy strój, przynosiłem na mecz własne korki. Nie mieliśmy jeszcze boiska treningowego. Z mojego punktu widzenia było to ok, ale nie możesz ściągnąć do klubu dobrych zawodników, gdy są takie warunki” – tak opisywał początek przygody ze Swansea Angel Rangel.

Jenkins myślał długofalowo, przede wszystkim o filozofii klubu, która miała być na pierwszym miejscu. To trener miał dopasować się do gry zespołu, a nie na odwrót. Nawet przy niepowodzeniach właściciel nie odwrócił się od swojej koncepcji, która z perspektywy czasu przyniosła ogromny sukces.

Jenkins o filozofii Swansea mówi w ten sposób: „Dwie rzeczy są kluczowe. Po pierwsze, gdy trener przychodzi do klubu pracuje z personelem, który był już wcześniej, dzięki temu nie musimy przeprowadzać drastycznych zmian. Po drugie musimy mieć pewność, że menedżer będzie rozwijać nasz styl gry i dopasuje się do niego”.

Podstawową cechą charakterystyczną dla Swansea miał być wyróżniający tę drużynę styl gry. Polega na utrzymywaniu się przy piłce, częstej wymianie pozycji i skutecznym presingu. I każdy z nowych menedżerów miał wnieść coś od siebie. Kolejni trenerzy „Łabędzi” – Martinez, Sousa, Rodgers i Laudrup preferowali ofensywny futbol z akcentami na długą kontrolę piłki. Stąd drużynę „Łabędzi” określa się być może troszeczkę na wyrost małą Barceloną, a raczej Swansealoną. Nie byłoby to możliwe gdyby nie osoba właściciela, który nie złamał się ani przez chwilę, aby w jakiś znaczący sposób zmienić filozofię klubu.

Stąd w siedem lat przyszły trzy awanse i z czwartej ligi Swansea wskoczyło do Premier League. Baraż o promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii rozegrali z Reading. Wygrali to starcie na Wembley 4-2 i z miejsca stali się pierwszym walijskim klubem, który awansował do Premier League.

„Łabędzie” nie miały zamiaru rezygnować ze swojego stylu gry nawet w bataliach z najlepszymi zespołami w Anglii. Wciąż pokazują, że z pozycji słabszej drużyny można zdominować nawet potentatów. Stąd wiele ekip stara się brać przykład ze Swansea, nie koniecznie mówię tutaj o grze, ale o konsekwencji i pomyśle na działanie klubu jako dobrze funkcjonującej machinie.

Powitanie z Premier League było dla Swansea nad wyraz bolesne, dostali baty od przyszłego mistrza Anglii – Manchesteru City. Przegrali 4-0. Pół roku później wzięli rewanż wygrywając u siebie 1-0. Pierwszy sezon był jednak dla nich bardzo udany, ostatecznie zajęli 11 miejsce. Po tej kampanii po Brendana Rodgersa – ówczesnego menedżera Swansea zgłosił się Liverpool, a ten podjął decyzję o opuszczeni Walii. Do klubu w lecie trafił Michael Laudrup – legenda światowej piłki, odnosił sukcesy zarówno w Realu Madryt, jak i Barcelonie. Bez wątpienia najlepszy duński piłkarz w historii tego kraju, co ciekawe, gdy Dania zdobywała jedyne trofeum (Euro 1992) jego zabrakło w składzie przez konflikt ze szkoleniowcem.  Nigdy jednak z bliska nie poznał angielskiego futbolu. Do tego z zespołem pożegnało się kilku czołowych piłkarzy, wydawałoby się, że nie do zastąpienia, tacy jak Joe Allen, Scott Sinclair, Steven Caulker czy Gylfi Sigrudsson. Na ich miejsce trafili zawodnicy mniej lub bardziej anonimowi dla przeciętnego obserwatora, czyli Michu, Pablo Hernandez, Chico Flores, czy Ki Sung – Yeung.  Do tego skład uzupełnił Jonathan de Guzman wypożyczony z Villareal.

Dla wielu Swansea przed sezonem pozostawało zagadką, a co po niektórzy wróżyli „Łabędziom” spadek, w końcu sprzedali za grube miliony swoich najlepszych piłkarzy. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna i walijska ekipa ponownie zadziwiła angielskie podwórko. Wydawało mi się, że ta drużyna osiągnęła szczyt swoich możliwości w ubiegłym roku, a tutaj takie zaskoczenie. Wielkie brawa należą się Laudrupowi, który bardzo szybko poskładał zespół. Duński trener zawsze stara się pozostawić swobodę swoim zawodnikom, gdyż jeszcze jako piłkarz sam tego oczekiwał. Co mu się też wyjątkowo chwali trafił niemal ze wszystkim transferami, a zawodnicy którzy przybyli do klubu idealnie wkomponowali się w styl gry preferowany przez Duńczyka. Chico Flores jest jednym z najlepszych obrońców ligi, Michu zadziwia swoją skutecznością, a de Guzman sprawił, że wszyscy zapomnieli w klubie o Joe Allenie. Największą furorę zdaje się zrobił ten drugi.

Angel Rangel zapytany o to co się zmieniło po przyjściu nowego trenera odpowiada: „Laudrup dał zawodnikom mentalność zwycięzców. Wiedzieliśmy też, że z piłką jesteśmy wielcy, ale potrzebowaliśmy jakiejś zmiany. Straciliśmy trochę z posiadania futbolówki, ale dzięki temu jesteśmy bardziej konkretni i stwarzamy sobie więcej sytuacji”.

Michu na pytanie dziennikarza, kto jest najlepszym piłkarzem w Swansea bez zastanowienia odpowiada: Laudrup. To tylko pokazuje jak wielkim szacunkiem darzony jest Duńczyk w Walii.

Pod wodzą Laudrupa „Łabędzie” po raz pierwszy w historii zdobyły trofeum na angielskim podwórku. Puchar Ligi, który wygrali po tryumfie nad Bradford 5-0 jest przepustką do gry w Lidze Europy. W Premier League także spisują się dobrze, mają już pewne utrzymanie, zajmują 9 miejsce i ze spokojem mogą myśleć o następnym sezonie.
Radość kibiców po zwycięstwie Swansea w Capital One Cup
W klubie cały czas myśli się przyszłościowo. Samo lato przyniosło 15 mln funtów profitu, a część z tych pieniędzy ma pokryć koszt rozbudowy stadionu. Niedługo mecze Swansea na Liberty Stadium będzie mogło obejrzeć 32 tysiące ludzi. Obecnie pojemność stadionu wynosi 20,5 tysiąca. Trzeba zaznaczyć, że jest to nowy obiekt. Walijska drużyna gra tam od lata 2005 roku, gdy wyprowadziła się z leciwego, acz klimatycznego Vetch Field. Do tego całkowicie udało się zredukować dług i o problemach finansowych Swansea nikt już nie pamięta.

Ważną informacją dla fanów Swansea jest przedłużenie kontraktu przez Laudrupa do lata 2015 roku. Wszyscy w klubie wydają się z tego faktu zadowoleni od właściciela, piłkarzy po kibiców walijskiego klubu. Huv Jenkins po tej decyzji Duńczyka powiedział tak: „Praca z Michaelem to sama przyjemność, bo ma taką samą filozofię jak wszyscy w klubie. Sprawił, że po raz kolejny zanotowaliśmy progres i jestem pewien, że jego wiedza i doświadczenie pomoże nam cały czas się rozwijać przez kilka następnych lat”.

Dzięki temu klub zachowa potrzebną ciągłość, a Laudrup w dłuższym okresie czasu będzie mógł po prostu stworzyć jeszcze lepszy zespół.

Zastanawiam się jakie są możliwości Swansea, kiedy osiągną swój Mont Everest. Patrząc na nich nie mogę się nadziwić tym co osiągnęli przez dekadę. Dlatego czekam ze zniecierpliwieniem na ich występy w Europie tak, aby ich historię poznał cały piłkarski świat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz