sobota, 23 marca 2013

Przyczyny klęski

Porażka z Ukrainą jest o tyle bolesna, że można było jej zapobiec, do tego niewiele osób było na nią przygotowanych. Nasi reprezentanci zagrali na dramatycznie słabym poziomie, przede wszystkim taktycznie, a 20 minut dobrej gry w pierwszej połowie tego obrazu nie zmieni.

Media tuż przed rozpoczęciem pikniku na Stadionie Narodowym widziały naszą drużynę już na mistrzostwach w Brazylii. Ukrainę mieliśmy wziąć z marszu, którzy przedstawiani byli jako ci słabi naszej grupy, w rozsypce i bez gwiazd. Więc skąd ta klęska?

1.Główną bronią Ukrainy są skrzydłowi. Myk polega na tym, że na prawej stronie gra zawodnik operujący lewą nogą, a na lewej prawą. Stąd lubią schodzić do środka i oddawać strzały z dystansu, czy stwarzać przewagę w tej strefie boiska. Przekonali się o tym Anglicy, przekonaliśmy się i my. Wydawało się, że dużym osłabieniem będzie brak Konoplanki, którego zastąpił Gusiew. Na prawej stronie wystąpił Jarmolenko obok nieobecnego Konoplanki, największa gwiazda Ukrainy. Przy takim ustawieniu skrzydłowych obowiązkiem było odcinanie ich od możliwości zejścia do środka, a najlepiej stworzenie przewagi liczebnej poprzez asekuracje bocznych obrońców. Tak się nie stało, więc Piszczek, a przede wszystkim Boenisch byli cały czas osamotnieni w starciach ze skrzydłowymi. Co gorsza w ten sposób straciliśmy wszystkie trzy bramki. Tu leży główna siła Ukrainy, a nasi reprezentanci sprawiali wrażenie jakby nie byli na to przygotowani.

2.Największym naszym problem w meczu z Ukrainą była tragiczna gra w obronie. Za Glika, Wasilewskiego, Boenischa i Piszczka (tutaj mówię tylko o postawie w obronie) można było postawić worek kartofli, czy wagon z węglem a nikt by różnicy nie zauważył. Ilość błędów popełnianych przez tą czwórkę przyprawiała mnie wczoraj o wściekłość. Do tego na tle szybkich skrzydłowych Ukrainy boczni obrońcy wyglądali tragicznie, brakowało im przede wszystkim zwrotności i w najważniejszych momentach byli spóźnieni o jeden ruch. Bolało też oglądanie gry Glika i Wasyla, którzy mimo przewagi wzrostowej przegrywali pojedynki główkowe. U gracza Anderlechtu widać było brak regularnej gry, a zawodnik Torino po prostu jest strasznie wolny. Za grę w ofensywie można pochwalić Piszczka i Boenisha, jednak potem nie nadążali  z wracaniem do obrony, a na asekurację ze strony środka pola, czy obrońców nie mogli liczyć. Poniżej wyprowadzenie piłki w wykonaniu Glika.
3.„Unikaliśmy walki” – tymi słowami skwitował mecz z Ukrainą Majewski. To było niestety widać, a w tym elemencie mieliśmy być mocni. Goście grali ostro, czasami niemal brutalnie, ale przyniosło to określony efekt. Ci też odrobili pracę domową i wiedzieli, że nasze główne zagrożenie może płynąć ze skrzydeł i stąd za każdym razem jak Kuba, czy Rybus byli przy piłce następowało podwojenie, a czasem nawet potrojenie. Przez to nasze akcje zaczepne były szybko kasowane. Takiej agresji ze strony naszych zawodników nie było kompletnie widać, nie wyszli odpowiednio zmotywowani, a niektórzy sprawiają takie wrażenie jakby po prostu im się nie chciało grać w koszulce z orzełkiem.

4.Po raz kolejny dała o sobie znać samotność Lewandowskiego z przodu. Starał się schodzić do tyłu, lecz potem brakowało go z przodu. Miałem też takie wrażenie, że Majewski, czy Rybus za wszelką cenę piłkę chcieli dograć do Lewego, nawet gdy mieli lepiej ustawionego partnera. A u Lewandowskiego zegar bez gola tyka, już 14 godzin napastnik BVB nie może trafić do siatki w meczu reprezentacji. A okazje do strzelenia gola jakieś tam miał. Co jest smutne to w każdych eliminacjach mieliśmy zawodnika, który potrafił strzelić kilka bramek i pociągnąć nas do turnieju (Olisadebe, Frankowski, Żurawski, Smolarek). Teraz, gdy potencjalnie Lewandowski jest najlepszy nie potrafi zagwarantować spokoju z przodu.

5.Nie potrafiliśmy wykorzystać siły stałych fragmentów gry, których wczoraj mieliśmy bardzo dużo. Majewski odpowiedzialny za ich wykonywanie robił to całkiem dobrze, ale w polu karnym brakowało ruchu. Nasi piłkarze albo nie nabiegali na piłkę i przez to brakowało siły w uderzeniu, albo strzelali prosto w Piatowa.

6.Zmiany, które przeprowadził trener Fornalik nie pobudziły zespołu, szczególnie dziwnym posunięciem było wstawienie Koseckiego od początku drugiej połowy, który póki co nie ma predyspozycji do gry przeciwko tak agresywnie usposobionym przeciwnikom. Obraniak mógł pokonać Piatowa tuż po wejściu na boisku, ale prócz tej sytuacji był niewidoczny. Tradycyjnie już specjalnie nie udzielał się w defensywie i raczej grał na alibi.

7.Strasznie w oczy rzucała się przestrzeń między poszczególnymi liniami w naszej reprezentacji. Ponownie sprowadza się to do ilości swobody jaką mieli Ukraińcy przy atakach na bramkę Boruca. Do tego gra pomocników nie powalała, nie można było odmówić ambicji Łukasikowi i Krychowiakowi, lecz to było trochę za mało. Notowali dużo strat i nie napędzali akcji. Wybawieniem od Obraniaka miał okazać się Majewski, ale nie zaprezentował niczego specjalnego, początek miał całkiem dobry, ale potem z każdą minutą gasł. Często starał się schodzić do boku i stworzyć przewagę liczebną, jednak zazwyczaj kończyło się to stratą, ewentualnie rzutem wolnym dla naszej drużyny.

Tak mniej więcej przedstawiają się przyczyny naszej porażki z Ukrainą. Nasi reprezentacji na całe szczęście dostali zakaz (to może się zmienić) jakichkolwiek wywiadów do starcia z San Marino, bo jeżeli mieliby gadać takie głupoty jak wczoraj Błaszczykowski, to nic tylko się cieszyć. Po meczu powiedział do dziennikarzy: „Nie byliście piłkarzami, nie możecie oceniać”. Odpowiem klasykiem: „Każdy może, prawda, krytykować”. 
*
Na sam koniec zamieszczam bardzo trafną analizę Marcina Fedkka, która ukazała się w Cafe Futbol.


2 komentarze:

  1. Zanim dobrze rozsiadłem się na fotelu było już 2-0 dla Ukrainy.Z niedowierzaniem drapałem się po głowie i zadawałem sobie pytanie jak to możliwe,że po 7 minutach dostajemy takie baty!Fatalna gra w obronie,Boruc nie miał tu nic do powiedzenia,pewnie był tak samo zaskoczony jak ja,he he...Nasi próbowali atakować,szarpał jak mógł Błaszczykowski,Piszczek co dało w rezultacie bramkę na 2-1.Pierwsza połowa mogła się podobać gdyby nie to,że przegrywaliśmy.W drugiej odsłonie to już kompletna tragedia,strata trzeciej bramki,fatalne zmiany,brak sił i chyba brak wiary chociaż na remis.Słabiuteńko Lewandowski,nadal bez wsparcia.Brakuje w reprezentacji dobrego snajpera!Kosecki pokazał jedynie gołą dupę,brak mu umiejętności piłkarskich-nie ten poziom!Obraniak tuż po wejściu mógł strzelić budę ale ustrzelił Piatowa :),oprócz strat nic nie wniósł do gry.Wsilewski słabo,widać braki w grze,ale serce ma.Boenisch kilka pomyłek,ale się starał,to samo Glik.Totalna klęska i to u siebie z drużyną do ogrania,która nie jest potęgą.Awans się trochę oddalił.Mecz przestałem oglądać w 78 min.ze względów zdrowotnych i przełączyłem na horror żeby uspokoić nerwy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. też rzuciła mi się w oko przestrzeń pomiędzy liniami. pomocnicy nie pomagali w obronie, w ataku też nikt się nie wystawiał. od dawna mówię, że w Polsce nie ma rozgrywających - nikt nie cofa się po piłkę, żeby rozpoczynać akcje. od razu idzie długa piłka albo podanie na skrzydło. nie rozumiem czemu nikt nie próboał ustawić Błaszczykowskiego jako takiej (powiedzmy) '10'. z tego co pamiętam to zagrał tak parę razy w Borussi i tragedii nie było na pewno. zabawne, że dla mnie Boruc był najlepszym Polakiem w tym meczu. moim zdaniem Kosecki chociaż pokazał serce do gry i próbował, bo np. Obraniak nie wykazał nawet chęci ruszenia dupy gdziekolwiek. Poza tym, tak jak piszesz, zero taktyki. jakiejkolwiek.oczywiste było, że Ukraińcy 3/4 piłek będą grać na Jarmołenkę. nikt się nie pofatygował, żeby pomóc temu drewnianemu, w obronie, Boenisch'owi. co gorsza od razu powiedziałem, że będą grać do 60 minuty, bo Polacy nie mają kondycji na więcej. sam nie dowierzałem, że spuchli po 50 minutach. Fornalik musiał ich potwornie zmotywować w szatni....

    OdpowiedzUsuń