niedziela, 10 marca 2013

Tottenham sprezentował zwycięstwo Liverpoolowi


Po bardzo wyrównanym meczu Liverpool na własnym stadionie pokonał rozpędzony Tottenham. Goście przyjechali na Anfield bez porażki w 2013 roku (w lidze), do tego z genialnym Bale’em, który przeżywa najlepszy okres w swojej karierze. I mimo tego, gospodarze ostatecznie wygrali ze Spurs, chociaż mam takie wrażenie, że tą porażkę to „Koguty” zgotowały sobie same, po karygodnych, niedopuszczalnych na tym poziomie błędach.

Obaj szkoleniowcy postanowili dokonać dwóch zmian w porównaniu do ostatniego ligowego spotkania. Od początku w jedenastce Liverpoolu zagrał Sturridge i Jones (odpowiednio za Allena i Reinę). Wśród gości zabrakło Adebayora i Lennona, obaj nie mogli wystąpić ze względu na kontuzje. Zastąpili ich Defoe i Livermore. Co mogło być zaskakujące to wystawienie od pierwszej minuty tego ostatniego zostawiając na ławce Holtby’ego. W ten sposób Andre Vias Boas chciał zdominować Liverpool w środkowej strefie i po części mu się to udało.

„The Reds” przy atakach starali się wykorzystać głównie lewą flankę, gdzie dobrze układała się współpraca między Coutinho i Jose Enrique. Tottenham atakował prawą stroną i tam całkowicie opanował sytuację.
Siłą gospodarzy była zdecydowanie większa ruchliwość zawodników z przodu. Mam takie wrażenie, że jak niemal cały skład Spurs ciągle się rozwija, o tyle Defoe stoi w miejscu. Anglik pewnego poziomu po prostu nie przeskoczy i na tle Suareza, czy nawet Sturridge’a  wypada bardzo blado. Obaj aktywni w bocznych strefach, natomiast Defoe był na Anfield bierny i nie pokazywał się w takim stopniu jak dwaj wymienieni zawodnicy. Wydaje mi się, że pozycja napastnika jest najsłabiej obsadzona w drużynie Tottenhamu. I to dzisiaj było widać, Defoe w kolejnym meczu zagrał po prostu słabo, do tego za często łasi się do strzelania na bramkę z niewypracowanych pozycji mając obok lepiej ustawionego partnera.
Ilość strzałów w całym spotkaniu
Obie drużyny nie zagrały wybitnego spotkania, jednak podobało mi się to, że zarówno Tottenhamu i Liverpoolu nie zadowalał w żadnym wypadku remis. Cały czas dążyli do tego, by strzelić gola, dzięki temu mieliśmy ogromne emocje. Jak wcześniej napisałem „the Reds” zwycięstwo zawdzięczają po części błędom jakie popełnili ich rywale. Przy bramce na 2-2 kompletnie zawalił Walker, a przy zwycięskim golu strony pomylił Defoe wrzucając na konia swojego kolegę, Assou – Ekotto, który sfaulował na rzut karny Suareza. Błędów nie ustrzegła się też defensywa Liverpoolu, która po części sprokurowała dwie bramki Spurs. Przy obu golach dla gości nie popisał się Johnson, który dwa razy zgubił Vertonghena, a ten już wiedział jak zamienić te prezenty na bramki.

W pierwszej połowie podobał mi się Coutinho, który gra na dużym luzie, ma też szczególną łatwość w dryblingu i zawsze szuka najlepszego rozwiązania. Przypomina trochę Oscara z Chelsea. Co jest zaskakujące to drugi raz z rzędu strzelił Downing, co w Liverpoolu się jeszcze nie zdarzyło. Nie miał innego wyjścia, musiał wykorzystać prezent jaki otrzymał od Walker’a. Dobry mecz tradycyjnie rozegrał Bale, wprawdzie nie strzelił kolejnej bramki, ale zanotował asystę i wypracował kilka sytuacji partnerom.
Ilość szans wypracowanych z gry przez Bale'a i Liverpool. 
Spurs byli minimalnie lepsi, stworzyli sobie więcej sytuacji, wymienili więcej podań, dłużej utrzymywali się przy piłce. Jednak na nic to się zdało, szczególnie ta druga bramka podcięła skrzydła „Kogutom”, po niej ciężko było im się otrząsnąć.

Tottenham póki co nie spadnie z trzeciego miejsca, jednak musi baczniej spoglądać za siebie. Ma dosyć ciężki kalendarz, a najważniejszym celem na ten sezon jest co najmniej 4 miejsce. Jednak moim zdaniem Spurs spokojnie powinno w czołówce się utrzymać, grają za dobrze, by wypaść z czołówki ligi. Liverpoolowi pozostaje walka o ligę europejską, bo na ligę mistrzów to jest już trochę za późno.

6 komentarzy:

  1. Dobry artykul, nie ma co za duzo dodawac...
    Jestem fanem Kogutow, mimo ich swietnej formy ostatnio bylem jednak zaskoczony, ze optycznie wygladali lepiej na tle Liverpoolu, ktory rowniez ma swietna passe w minionych tygodniach.
    Mowiac krotko: self-inflicted pain w wykonaniu Kogutow. Defoe po kontuzji wraca do formy, w ostatnim meczu w Lidze Europy wygladal juz dobrze, jego wspolpraca z zespolem wygladala o niebo lepiej niz Adebayora, ktory tradycyjnie po podpisaniu dobrego kontraktu pozoruje gre. Oczywiscie Defoe poki co szuka formy strzeleckiej i zespol czasem traci na jego przesadnym egoizmie, pozbylbym sie Adebayora i szukal innego napastnika. Ogolnie rzecz mowiac Tottenham swietnie wygladaja jako zespol, presja strzelania bramek zostala czesciowo zdjeta z Bale'a( kto by przypuszczal, ze przy udziale srodkowego obroncy).
    Jedna rzecz coraz bardziej mnie wkurza: nurkowie i prowokatorzy (niestety Bale wciaz w niechlubnym klubie). Suarez przy kontakcie z obronca bardzo duzo dolozyl od siebie, wyskoczyl w gore, potem nogi w teatralnym upadku, okrzyk bolu i katem oka zerkniecie na sedziego , aby ta "krzywda" nie umknela uwadze. Rzygac mi sie chce, regularnie dyktowane takie karne obrzydzaja mi coraz bardziej ogladanie meczow. Sturidge - kolejny bezczelny glab. Dwie sytuacje z udzialem Suareza, gdzie prowokowal Parkera i Dembele, uszlo mu to plazem i nawet kartki nie obejrzal. Jak dobrym jest pilkarzem tak jego zachowanie na boisku jest czesto skandaliczne i chluby nie przynosi klubowi, chyba ze ktos jest fanatycznym fanem Liverpoolu, wtedy wiadomo, ze bedzie mial inna optyke. Znalazlem krotkie filmiki na youtubie i wyglada na to ze Suarez ostro zaszedl za skore wielu zawodnikom Kogutow przy okazji poprzednich meczow, stad pewnie taka napieta atmosfera w meczu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, kurde, przecież karniak dla Liverpoolu był więcej niż ewidentny, nie wiem o co osoba komentująca ma pretensje do Suareza. Do tego powinien być karny jeszcze przy 1:0, kiedy Suarez zagrywał wzdłuż bramki a wbiegający Coutinho został bezczelnie faulowany (kapitalnie pokazała to w powtórkach po meczu jedna z angielskich telewizji).
    Co do symulek - druga bramka dla Tottenhamu po mega udawanym rzucie wolnym za faul na... Bale'u? :P Mistrz symulki :)
    Właściciel tego bloga fajnie pisze, aczkolwiek jest chyba zaślepiony i nie umie uznać pewnym piłkarzom ich olbrzymiej poprawy. Co masz do Downinga że jedziesz go przy każdej możliwej okazji? od grudnia gra bardzo dobrze, być może nawet najrówniej w drużynie. Sezon o niebo lepszy, 5 goli i 7 asyst we wszystkich rozgrywkach. Imponuje mi - był na wylocie z klubu od lata, miał odejść w zimie, ale udowodnił że można wygrzebać się z dołka i grać bardzo solidnie. Mało który skrzydłowy tyle pracuje w obronie - przez co może trafi w ofensywie, ale i tak jest dobrze. W jakimś tekscie czepiałeś się wielu zawodników - Allen do października był najlepszy, potem forma spadła, ale Rodgers wie jak obudzic zawodników, w przyszłym roku będzie dużo lepiej. Henderson? Kolejny po Downingu który gra bardzo dobre mecze od kilku miesięcy. Patrząc statystycznie jest lepszy od takich Wilshare'ów i Cleaverlay'ów których zapewne stawiasz wyżej od niego. Hendo jest w stanie grać jeszcze lepiej, choć Coutinho pokazuje tą magię brazylijską i bajeczne prowadzenie piłki przez co Henderson siedzi na ławce znowu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywistym jest, że Downing zanotował poprawę, tylko od zawodnika, który kosztował 20 mln funtów oczekuje się, że zacznie strzelać i asystować szybciej niż w 2 sezonie w klubie. Jednak patrząc tylko na jego ostatniego mecze to jest jednym z najrówniej i najlepiej grających zawodników. Po tym sezonie Rodgers będzie miał dylemat czy ściągać nowego skrzydłowego. Henderson ostatnio wchodzi na końcówki, zanotował progres, ale nie mogę się zgodzić z tym, że statystycznie jest lepszy od Cleverlay'a i Wilshere'a.
      http://www.whoscored.com/Players/68659 - statystyki Hendersona
      http://www.whoscored.com/Players/42686 - Wilshere'a
      http://www.whoscored.com/Players/69956 - Cleverlay'a
      Hendo jest gorszy od Wilshere i na podobnym, minimalnie gorszym poziomie od Cleverlay'a, patrząc tylko statystycznie. Inna sprawa, że gracz Liverpoolu jest wystawiany na trochę innej pozycji niż pozostali dwaj.
      Karny dla mnie też ewidentny, chociaż Suarez dołożył dużo od siebie.

      Usuń
    2. Jeszcze ciekawa statystyka odnośnie Downinga. Gdy ten strzelał gola lub asystował (tak było w 5 meczach) w Premier League to Liverpool zawsze wygrywał.

      Usuń
    3. hehe, Downing wie kiedy to zrobić :P
      Co do tych oczekiwań do Downinga to ja zwróciłem uwagę na inny aspekt w jego karierze - zawsze drugi sezon w klubie miał dużo lepszy od pierwszego :) Inna sprawa że wątpie aby z Kennym Dalglishem za sterami grałby tak jak gra teraz :)
      hmm
      Hendo 3 gole, 5 asyst
      Wilshare 2 gole, 4 asysty
      Cleverley 3 gole, 2 asysty
      więc nie wiem po czym stwierdzasz ze jest gorszy od Wilshare czy Cleverleya :) (oczywiście mówimy tylko o statystyce)

      Usuń
    4. Chodziło mi bardziej o szersze spojrzenie, ilość podań na mecz, dokładność, gra w defensywie, przedostatnie podania. Zapatrzyłem się na to i nie zwróciłem uwagi na to co najważniejsze, a tu faktycznie jest najlepszy.

      Usuń