poniedziałek, 11 lutego 2013

Southampton - mały postrach wielkich drużyn

Co sezon do Premier League wchodzi drużyna, która swoją grą wnosi mnóstwo polotu i jakiś powiew świeżości. Dwa lata temu były to „Mandarynki” z Blackpool, rok temu „Łabędzie” ze Swansea, a w tym roku są to „Święci” z Southampton, którzy po siedmioletniej banicji w niższych ligach wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Abstrahując od tego gdzie są wymienione przeze mnie drużyny obecnie, to  każda z nich  kupuje moją sympatię swoją dobrą grą.  Teraz wybór był również o tyle łatwiejszy, bo jakby nie patrzeć, to „Święci” są reprezentowani przez mojego ulubionego polskiego golkipera – Artura Boruca, który systematycznie, swoją organiczną pracą dokłada cegiełkę do ewentualnego utrzymania Southampton.
Piszę ten tekst tuż po największym sukcesie w tym sezonie ekipy z St Mary’s, kiedy to pokonali obecnego mistrza Anglii – Manchester City. Było to też pierwsze zwycięstwo nad drużyną z górnej połówki tabeli, jak i pierwszy sukces Pochettino w Southampton. Można mówić, że tak złego meczu „Obywatele” w tym sezonie nie rozegrali, że Yaya Toure zaraził afrykańskim marazmem, który przywiózł ze sobą po porażce w Pucharze Narodów. Pojawiły się również spekulacje, że niby City miałoby rzekomo grać przeciwko swojemu trenerowi, który opowiada bajki, że nadal widzi jakieś szansę na obronę mistrzostwa. To wszystko ma na celu umniejszenie tryumfu „Świętych”, jednak oni zagrali naprawdę kapitalny mecz, a każdy zawodnik rozegrał co najmniej dobre zawody. Po prostu nie było słabych punktów. Nawet obrona, która zbiera najwięcej uwag pod swoim adresem wyglądała jak profesorowie na tle nieudolnych napastników City.

Realnie patrząc to „Święci” dysponują ciekawymi piłkarzami, przede wszystkim z przodu, gdzie błyszczą Lambert, Puncheon i Ramirez (który akurat z City nie zagrał). Jednak największe wrażenie z perspektywy całego sezonu na mnie zrobił Morgan Schneiderlin, defensywny pomocnik z Francji, który w tym roku skończy 24 lata notuje genialny sezon. Taki mózg całej drużyny, bardzo dobry w przerywaniu ataków, bardzo podobny w swojej grze do Lucasa Leivy z Liverpoolu, jednak z większymi inklinacjami ofensywnymi. Lubi też wdać się w drybling, co robi bardzo umiejętnie. Wie kiedy grę należy uspokoić, a kiedy przyspieszyć. Nie zdziwię się jeżeli Schneiderlin w następnym sezonie, będzie grał dla lepszej drużyny. Aczkolwiek jeżeli Cortese na poważnie myśli o zawojowaniu czuba tabeli Premier League w przyszłości to Morgan byłby idealnym piłkarzem na którym należałoby oprzeć grę. W praniu pewnie właściciel Southampton zadowoli się, miejscem w pierwszej ósemce, bo ciężko sobie wyobrazić, by „Święci” mogliby bić się o ligę mistrzów. Podobnymi złudzeniami żył kilka lat temu Cesare Prandelli, gdy prowadził Fiorentinę, mamiąc wszystkich wokół, że „Viola” za kilka lat będzie mistrzem. Jednak od tamtego czasu było albo tak samo, albo gorzej i dał sobie spokój z Fiorentiną porzucając ją na rzecz reprezentacji Włoch.  Także te bajdurzenie w futbolu to głównie domena Włochów.

Powracając do futbolu to cieszy mnie bardzo, że Boruc mimo zmiany trenera nie stracił wywalczonej pozycji, bo nie ma się co oszukiwać, ale to właśnie Polak jest najlepszym golkiperem w swoim klubie. O konkurencji można powiedzieć tyle, że jest , bo pod względem umiejętności nie ma co porównywać Davisa i Gazzanigę do Boruca. Nasz rodak odkąd na poważnie wrócił do bramki z każdym meczem utwierdza swoją pozycję w bramcę. Zdarzył mu się tylko jeden słabszy mecz z Arsenalem, jednak od tego momentu jest tylko lepiej. Wprawdzie co jest zaskakujące Boruc nie ma wielu sytuacji do wykazania się umiejętnościami, najwięcej pracy miał z Manchesterem United, a w pozostałych meczach jego praca ograniczała się głównie do wyciągania piłki z siatki, obrony 2-3 spektakularnych strzałów i kilku przechwytów. Także te pogłoski o tragicznej grze defensywnej „Świętych” można wsadzić między bajki, bo ilość pracy Boruca świadczy o tym, że wcale z nią nie jest tak źle. To, że ma tak mało roboty może mu paradoksalnie utrudniać grę, bo cały czas musi być skoncentrowany.
Co do stylu samego Southampton to widać, że chcą dyktować warunki gry, i pod żadnym pozorem nie chcą wybijać piłki na oślep. Tym samym chcą zatrzeć różnicę w grach z mocniejszymi drużynami tak, by zniwelować różnicę w umiejętnościach między poszczególnymi piłkarzami.  Moim zdaniem widać już zalążek myśli Pochettino, bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić, by za Adkinsa „Święci” potrafili zdominować United na ich stadionie, przez co sam Sir Alex o Southampton powiedział, że zagrali najlepszą połowę w tym sezonie na Old Trafford i sprawią dużo problemów innym drużynom. I wcale nie były to kurtuazyjne słowa, bo i po co Ferguson miał słodzić „Świętym”. Jednak Sir Alex na pewno nie spodziewał się, że jego słowa znajdą przełożenie tak szybko w konfrontacji z City. Grając tak jak w tym meczu ciężko myśleć, by Southampton nie utrzymali się w lidze. Póki co mają 4 punkty przewagi nad Reading, które w tej chwili jest 18. Wydaje mi się, że o to ostatnie bezpieczne miejsce walczyć będą właśnie wymienieni gracze „The Royals” i Aston Villa. Nie można też wykluczyć, że Wigan w końcu się przebudzi i jeszcze powalczy o utrzymanie. Jeżeli miałbym wskazać kto miałby się z tych ekip utrzymać to wskazałbym Reading, które gra ponad stan i prezentuje stosunkowo równą formę. Tylko jakiś kataklizm mógłby sprawić, by ekipa w której gra Boruc mogłaby spaść z ekstraklasy, po prostu są za dobrzy na Championship w tej chwili. Pod wodzą Pochetinno zaczęli grać w piłkę. Także mam ogromną nadzieję, by i za rok o tej porze można było obejrzeć batalie na St Mary’s w Premier League.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz