Wilfried Bony po dwóch udanych sezonach spędzonych w Vitesse
Arnhem postanowił sprawdzić się w lepszej lidze od Eredivisie. Naturalnym
wyborem była Premier League, do której - parafrazując słowa Juergena
Kloppa - nowy nabytek Swansea pasuje jak
„dupa do wiadra”.
Wilfried Bony, 25 – letni napastnik urodzony w Bingerville
(WKS) od dłuższego czasu szukał zatrudnienia w lepszym klubie niż Vitesse. Już
rok temu jego marzenie było bliskie realizacji, gdy do niewielkiego klubu
przyszła - opiewająca na 10 mln euro - oferta z Aston Villi. Vitesse – ku
rozpaczy Bony’ego – zablokowało transfer. „Ten klub doprowadza mnie do szału” –
Iworyjczyk specjalnie nie oszczędzał się w słowach, gdy usłyszał decyzję
zarządu. Wtórował mu w tym jego agent: „Wilfried jest nie szczęśliwy w
Holandii. Vitesse uważa się za ambitną drużynę, ale tego kompletnie nie widać.
Bony jest otoczony słabymi piłkarzami, a przez to nie może się rozwijać.”
Ostatecznie Bony przełknął swoją dumę i kolejny sezon
rozpoczął w Vitesse. Iworyjczyk w Arnhem był wyjątkowo lubiany . Podczas meczu
z PSV w 2011 roku fani przygotowali mu ogromną sektorówkę z jego podobizną i
napisem: Wilfried „I’m not afraid” Bony. Dodatkowo po każdym strzelonym na
własnym stadionie golu na GelreDome puszczany był utwór Boney M – „Daddy Cool". Nazwa
tej piosenki jednocześnie jest ksywką Iworyjczyka, który nie ukrywa, że że
tego kawałku używa jako dzwonek w telefonie. Wilfried
zasłynął także z tego, że padł ofiarą niesmacznego żartu. Jeden z fanów –
flirtując z Bonym na Facebooku i podszywając się pod gorącą dziewczynę –
wydobył od niego nagie zdjęcia, które potem wstawił do Internetu.
W ostatnim – czyli de facto drugim – sezonie w Holandii Bony
z 31 trafieniami został królem strzelców, czym wydatnie pomógł Vitesse w
zajęciu wysokiego 4 miejsca. W końcu po zakończeniu obecnego sezon
Wilfried dostał wolną rękę w
poszukiwaniu nowego pracodawcy. Chętnych zatrudnieniem usług Iworyjczyka było
kilku, w kuluarach mówiło się o zainteresowaniu Arsenalu, Liverpoolu, czy
Chelsea. To wszystko jak się okazało później były prawdopodobnie nieznaczące
plotki. Na brak ofert, jednak nie mógł narzekać, jak mówił miał propozycje z Anglii,
Francji, Rosji, Ukrainy i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ostatecznie Bony
wylądował w Swansea, za rekordową dla klubu kwotę 12 mln funtów. Pieniądze
wydane na snajpera wydają się być w miarę rozsądne mając na uwadze rozrzutność
angielskich klubów na rynku. Dodatkowo zapotrzebowanie na napastników jest
jakby większe niż w poprzednich latach, stąd przy ich deficycie ceny idą w
górę. Oczywiście, przy transferze ze słabszej do lepszej ligi zawsze pozostaje
ryzyko, czy zawodnik się sprawdzi, jednak umiejętności, którymi dysponuje Bony
dają nadzieję na sukces.
Wilfried doda do Swansea nowe możliwości taktyczne i jest
swego rodzaju zawodnikiem, którego Łabędziom brakowało. Rosły, silny, dobrze
grający głową przy tym obdarzony w miarę dobrą techniką. Swoją grą przypomina
Romelu Lukaku, Emanuela Adebayora, czy Didiera Drogbę. Ma coś z każdego z tych
zawodników. Bony tuż po przyjściu do Premier League powiedział, że chciałby być
nowym Drogbą, z którym pozostaje w dobrym kontakcie. Nowy nabytek Swansea
pochwalił się: „Drogba pogratulował mi i powiedział, że jest ze mnie dumny.”
W poprzednim sezonie Swansea brakowało typowego napastnika i
z konieczności występował tam Michu. Teraz wydaje się, że Iworyjczyk z
Hiszpanem są w stanie stworzyć jeden z groźniejszych duetów w Premier League.
Najlepszy strzelec Swansea w poprzednim sezonie ciepło wypowiada się o swoim
nowym koledze z drużyny: „Wilfried doda do naszego stylu coś nowego. Jest silny
w powietrzu i potrafi znakomicie utrzymać się przy piłce. To typowy golleador,
ale jego gra to znacznie więcej niż gole. Współpracuje dobrze z zawodnikami i gdy
potrzeba może cofnąć się na pozycję „10”.” Michu zadeklarował, że lepiej czuje
się na pozycji cofniętego napastnika/ ofensywnego pomocnika stąd też
zatrudnienie bramkostrzelnej „9” było niemal koniecznością.
Inni koledzy ze Swansea o Bonym także wypowiadają się ciepło.
Nie mogą wyjść z podziwu dla jego siły. Garry Monk przywołuje pierwszy wspólny
trening z Iworyjczykiem: „Kryłem go przy rzucie rożnym. Chciałem Wilfrieda
przepchnąć, ale zwichnąłem sobie tylko palec. To tylko pokazuje jaki jest
wielki.” Dalej dodaje: „Z chłopakami poprosiliśmy go, aby oddał strzał. O mało
co nie rozerwał siatki. Nie widziałem wcześniej piłkarza, który miał taką
petardę w nodze. Myślałem, że Danny Graham uderza silnie, ale Bony to jest
zupełnie inny poziom”.
Wszystko wskazuje na to, że Bony będzie transferowym strzałem
w dziesiątkę, jednak wciąż pozostają ciche obawy. Nie jeden zawodnik wziął
szturmem Eredivisie by potem ponieść spektakularną klęskę w silniejszej lidze.
Najbardziej klinicznym przypadkiem jest Afonso Alves, który w 44 meczach w
barwach Heerenven strzelił 40 goli. W meczu z Heraclesem strzelił nawet 7
bramek. To wszystko zaprocentowało transferem za 12,7 mln funtów do
Middlesbrough. Okazał się jednak niewypałem i po półtora roku odszedł do Kataru.
Przykłady można mnożyć dalej: Mateja Kezman nie poradził
sobie w Chelsea; Bas Dost ze względu na kontuzje póki co jest rozczarowaniem w
Wolfsburgu, a Luuk de Jong znakomity w Holandii, w Moenchengladbach wypada
bardzo przeciętnie. Po drugiej stronie rzeki znajdują się Ruud van Nistelrooy,
Luis Suarez, czy Dennis Bergkamp, którzy podbili Premier League. Jestem niemal
pewien, że Wilfried Bony trafi do drugiego worka. Po prostu jest to świetny
napastnik, który za długo grał w przedsionku futbolowej Europy.
Iworyjczyk
w pierwszym poważniejszym meczu spisał się dobrze, z Malmo strzelił 2 gole i
zanotował asystę. Nadzieje jakie pokładają w nim kibice Swansea są ogromne, co
najmniej 10 goli w sezonie jest jego obowiązkiem. Jeżeli Bony utrzyma formę
strzelecką z Holandii „Daddy Cool” w południowej Walii wróci na listy przebojów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz