środa, 24 kwietnia 2013

W oczekiwaniu na manitę


Bayern - imperator na rynku niemieckim, krok ku dominacji Europy już wykonał.
Jedną z rzeczy, która jest charakterystyczna dla futbolu jest przemijalność i zmienność. Rok 2009 – ćwierćfinał ligi mistrzów, Camp Nou. Barcelona – Bayern, 4-0 dla gospodarzy. Rok 2013 – Allianz Arena, 4-0 tym razem dla Bayernu. Co jest uwłaczające dla Katalończyków to żadna drużyna w półfinale tych rozgrywek nie przegrała tak wysoko, a podobne upokorzenie dla tej drużyny w lidze mistrzów miało miejsce w sezonie 1997/98 z Dynamem Kijów, szmat czasu.

Defensywna bezwzględność monachijczyków,
z którą goście nie potrafili sobie poradzić(*legenda). 
Nie pamiętam takiej dominacji jednej drużyny nad drugą na tak wysokim etapie rozgrywek jak na Allianz Arena w starciu Bayernu z Barceloną. Obejrzeliśmy wspaniały pokaz umiejętności całego zespołu, gdzie każdy z Bawarczyków rozegrał kapitalne zawody. Kluczem do sukcesu okazała się postawa w defensywie – zaczynając od Dantego, przez Martineza, po Robbena, czy Ribery’ego.

Szukam w pamięci, ale także nie przypominam sobie kiedy ostatni raz widziałem tak słabą Barcelonę. Patrząc na wymiar kary - z jednej strony może wydawać się ogromny, a z drugiej stosunkowo niski. Przy drugiej i trzeciej bramce sędzia miał pretekst do odgwizdania przewinienia. Przy drugiej teoretyczny spalony, przy trzeciej Mueller zastosował ruchomą zasłonę rodem z NBA na Jordi Albie. Te kilka powodów mogą być pewnym usprawiedliwieniem takiego wyniku. Niestety dla Barcelony błędy sędziowskie w żaden sposób nie tłumaczą tak tragicznej gry. Co gorsza sędzia mylił się w obie strony nie dyktując karnego dla Bayernu po zagraniu ręką przez Pique. Nie za bardzo też wiem gdzie w tej całej rywalizacji podziali się Messi, Iniesta, czy Xavi, choć odpowiedź na to pytanie jest wymiernie prosta. Każdy z trójki pozostał stłamszony przez graczy Bayernu, którzy na cały mecz wyszli bezczelnie pewni, odważni, skoncentrowani. Jak to w zwyczaju mają Niemcy. Bayern zamknął możliwość zagrywania penetrujących podań Barcie przez co ta nie była w stanie stworzyć sobie sytuacji. Indywidualności też zawiodły.

Iniesta sponiewierany był niemiłosiernie przez Javiego Martineza, o którym del Bosque przy ostatnich powołaniach do reprezentacji Hiszpanii zapomniał mówiąc, że ten jest w słabej formie. Wczoraj okazało się kto był w błędzie i jeżeli mecze Bundesligi nie przekonały del Bosque co do Martineza to z Barceloną dostał koncert gry defensywnego pomocnika. 

Gra Messiego podczas meczu,
miał zaledwie 7 podań celnych w strefie ataku,
do tego tylko 2 dryblingi miał udane
Leo Messi – kompletnie bezbarwny występ, wszystkie podania które otrzymywał były skierowane w niegroźne strefy, blisko linii środkowej. Zagrożenia w ten sposób stworzyć się nie da, do tego każdy jego ewentualny kontakt z piłką kończył się błyskawicznym doskokiem Bawarczyków. Niemożliwością jest ciągłe udowadnianie swojej wielkości, nie otrzymując odpowiedniego wsparcia od kolegów, a tego na Allianz Arena zabrakło. Nie da się jednak nie zauważyć, że Messi tego dnia był taki jakiś nie swój, generalnie słaby.

Napisałem także, że ten wynik był niski, dlaczego? Otóż Bayern sprawiał wrażenia jakby chciał stłamsić rywala, zdusić go tak, aby ten już nie powstał. Ilość sytuacji bramkowych jest wymowna – 15 do 4 na korzyść monachijczyków, przy czym strzały Barcelony to była kpina. Neuer  jakiś czas temu powiedział w jednym z wywiadów, że po niektórych meczach Bayernu nie musi chodzić pod prysznic. To było jedno z tych spotkań.

Czy na naszych oczach rośnie kolejny potężny twór, którego dominacja będzie niepodważalna przez kilka lat? Już obecna maszyna sprawia wrażenie perfekcyjnej, a przecież następny sezon zapowiada się jeszcze lepiej, zaklepani są Guardiola i Mario Goetze, strach się bać co z tego wyrośnie.

Na sam koniec ciekawe zdanie wypowiedziane po meczu przez Linekera, idealnie puentujące to starcie: "Jedna z tych drużyn potrzebuje Guardioli i nie jest nią Bayern".

*Legenda do grafik

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz