czwartek, 25 kwietnia 2013

W oczekiwaniu na manitę (2)


Nie spodziewałem się, że drugi post z rzędu będę mógł zatytułować w ten sam sposób co poprzedni. Wprawdzie ani Real, ani Barcelona nie zhańbiły się tak by otrzymać po pięć bramek, jednak indolencja hiszpańskich drużyn sprawiła, że było tego blisko. Królewscy na tle Borussi Dortmund byli zaskakująco słabi, przez co decima prawdopodobnie stanie się tylko nieziszczonym snem.

Po meczu na Signal Iduna Park nie sposób obojętnie przejść koło wyczynu Roberta Lewandowskiego – 4 gole strzelone Realowi Madryt, coś niesamowitego. Nikt wcześniej w Europie nie zaaplikował tylu bramek Królewskim. Ostatnią osobą, która trafiła tyle razy na etapie półfinału lub finału był Ferenc Puskas – legenda Realu Madryt. Cztery razy trafił w finale Pucharu Europy przeciwko Eintrachtowi Frankfurt w 1960 roku. 

Wyczyn Polaka mówi sam za siebie, po raz 6 w historii L'Equipe wystawiono notę 10. Co też ciekawe #Lewandowski był przez ponad 20 minut najpopularniejszy na Twitterze.

Wracając już do całego spotkania to jak to się stało, że kolejna hiszpańska drużyna wypadła tragicznie na tle błyskawicznego niemieckiego ataku? Pomijając oczywistą klasę Lewandowskiego, który był zdecydowanie lepszy od Pepe.

1. Klopp po meczu powiedział: „Dajcie Madrytowi piłkę, a oni nie będą wiedzieli co z nią zrobić”. Bolesna prawda. Nie ma kontraktu, nie ma zabawy. Po pierwszym straconym golu Real starał się przejąć inicjatywę, lecz nie potrafił stworzyć zagrożenia będąc w ataku pozycyjnym. Borussia ani razu nie odkryła się na poważnie tak by dać możliwość do kontry gościom. Największa broń Królewskich została zminimalizowana praktycznie do zera, a jedyny gol padł po głupim błędzie Hummelsa. Klopp po raz kolejny rozszyfrował Mourinho, a jego Borussia w tym sezonie wbiła Realowi już 8 goli tracąc 4.

Real po prostu nie potrafi zdominować gry na tak wysokim poziomie, czego jesteśmy świadkami trzeci rok z rzędu. Do tego Borussia całkowicie zabiegała Real, zawodników tej drużyny było wszędzie więcej, a statystyka, że 6 dortmundczyków przebiegło więcej od najlepszego madrytczyka jest druzgocąca.

2. Goetze'ego wszędzie było pełno. Zbiegał na oba skrzydła, co było możliwe dzięki temu, że zaczął mecz na środku, jako typowa „10”. Umożliwiał skuteczne rozegranie piłki, stwarzał więcej możliwości swoim partnerom i miał duży wpływ na grę swojej drużyny. W teorii jego vis a vis – Mesut Ozil nie był w stanie dać tyle Realowi co Goetze Borussi z prostego względu. Ozil zaczął mecz na lewym skrzydle, skąd ciężko było kierować grą swojej drużyny. Luka Modric wprawdzie się starał, lecz także nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Wystawienie Chorwata miało na celu zdominowanie środka pola, lecz to się nie udało. Co jest niedopuszczalne, to pomoc Borussi górowała nad tą Realu, a zabieg z Modriciem można uznać za nieudany. Ozil na boku także sprawdzał się średnio, często schodził do środka, jednak wtedy pozostawiał lukę na skrzydle, której nie zapełnił Ramos. 

3. Ogromny wpływ na grę Borussi, może nawet większy niż Goetze miał Ilkay Gundogan. Był niemal wszędzie, skutecznie rozprowadzał piłki na skrzydła, umożliwiając szybki atak dortmundczykom. Dobrze uzupełniał się też ze Svenem Benderem, który był typowym zabezpieczeniem linii środkowej. Gundogan grał odpowiedzialnie, nie tracił piłek i zakończył mecz z najwyższą liczbą celnych podań. Dołożył 3 udane dryblingi, dobrą postawę w defensywie i całkowicie przyćmił Xabiego Alonso, który według Kloppa jest kluczem do zablokowania gry Królewskich.
4. Ważnym czynnikiem była też gra defensywna skrzydłowych Borussi, a jej brak w Realu. Zarówno Reus jak i Błaszczykowski, wtedy gdy drużyna nie stosowała pressingu wracali za akcjami madrytczyków. Dzięki temu w strefie obronnej mieli oczywistą przewagę. To samo tyczy się Lewandowskiego i Goetze, obaj włożyli ogromną pracę w grę obronną swojej drużyny. Zobaczcie jak wyglądał pierwszy gol dla Borussi. Goetze był kryty tylko przez Ramosa, przez co miał ułatwione zadanie by dośrodkować. Zabrakło przekazywania sobie krycia wśród Królewskich, co nie miało miejsca chociażby w meczach Malagi przeciwko Dortmundowi. Ofensywni gracze Borussi mieli naprawdę za dużo miejsca na efektywną grę, chociaż można było się tego spodziewać patrząc na to jak grają Ronaldo, Ozil, czy Higuain w defensywie. Pozostawienie Cristiano i Ozila wysoko miało na celu stworzenie możliwości kontrataku, co zazwyczaj jest skuteczne. Borussia starała się grać właśnie skrzydłami tak by uniknąć kontaktu z Alonso i Khedirą (na grafice widać, że większość podań gospodarzy przy ataku szła na boki).

Problemem Realu jest też to, że w takim meczu drużyna nie potrafi bronić ani jako całość, ani stosując pressing. Na Signal Iduna Park wyglądali jakby wyszli bez konkretnego planu co jest niedopuszczalne, a Borussia po prostu to wykorzystała.

5. Przed każdym meczem Realu największą zagwozdką dla drużyny przeciwnej jest to jak zatrzymać Ronaldo. Stąd wielkie brawa należą się dla Łukasza Piszczka, do spółki z Błaszczykowskim, którzy po raz kolejny zminimalizowali zagrożenie płynące ze strony Portugalczyka do minimum. Ronaldo starał się, lecz przy ataku pozycyjnym miał za mało przestrzeni na rozwinięcie skrzydeł. Coentrao nie stwarzał też takich możliwości w ataku co chociażby Marcelo, stąd Cristiano nie otrzymał odpowiedniej pomocy od bocznego obrońcy. To samo można powiedzieć o drugiej stronie – Ramos także nie pomógł odpowiednio w ataku dla Ozila.

Na Signal Iduna Park byliśmy świadkami tryumfu (zapożyczając terminologię z NBA) transition football. Kluczem do sukcesu Borussi był błyskawiczny atak, pressing i wybieganie (dzięki tym samym czynnikom wygrał Bayern z Barceloną). W tej chwili w starciu Bundesligi z Primera Divison przewaga tej pierwszej jest druzgocąca: 8-1. Wprawdzie nie można pozbawiać jeszcze Realu z marzeń o decimie, jednak jeżeli Mourinho szybko czegoś nie wymyśli to będziemy świadkami niemieckiego finału na Wembley(!). Angielski stadion oblegany przez Niemców, Churchill się w grobie przewraca.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz