Ekipy
z Premier League po kompromitacji w Lidze Mistrzów odpowiedziały w
najlepszy możliwy sposób. W ten weekend dostaliśmy kolejkę do tej pory
najlepszą, a niektóre spotkanie weszły wręcz na poziom kosmiczny głównie
pod względem emocjonalnym.
***
Najważniejszym wydarzeniem 16 kolejki były bez wątpienia derby Manchesteru. W tym meczu widzieliśmy wszystko i muszę przyznać, że tak kapitalnego
meczu możemy już w tym sezonie nie zobaczyć. Znamienne jest to jak jedna
pomyłka sędziowska może wpłynąć na poziom spotkania. Gdyby właśnie nie
błąd arbitra, który nie uznał 3 bramki dla MU nie obejrzelibyśmy tak
genialnego spotkania. Realnie patrząc tylko na grę - City było lepsze,
jednak brakowało skuteczności. Aczkolwiek licząc już tylko na
prawidłowo strzelone bramki to United zasłużenie wygrało. Pierwszy raz w
tym sezonie obejrzeliśmy zawodników z obu ekip, którzy zagrali na 100%.
Owszem zdarzały się błędy, ale nikt nie odpuszczał, żadna piłka nie
mogła być oddana bez walki. Jednak kilku zawodników moim zdaniem w tym
spotkaniu za bardzo odstawało. Myślę tu przede wszystkim o Nasrim (ten
przyczynił się również do utraty decydującego gola) i Balotellim, którzy
na tle tak dobrze dysponowanych obu drużyn wypadli beznadziejnie.
Szkoda, że Mancini nie postawił od początku na duet Aguero - Tevez, bo w
pierwszej połowie przez Supermario Manchester City grał w dziesiątkę.
Włoch był kompletnie bezproduktywny zarówno w defensywie i ofensywie.
Zdecydowanie na największe słowa uznania zasługuje Wayne Rooney, który w
końcu zagrał na takim poziomie do jakiego wszystkich przyzwyczaił.
Udało mu się zdobyć dwie bramki i gdyby nie to, że van Persie zdobył
zwycięską bramkę to właśnie Anglik byłby największym wygranym tych
derbów. Mimo to, Rooney pokazał, że jest najważniejszym ogniwem United i
abstrahując od tego, że van Persie strzelił najwięcej bramek to w
ofensywie Rooney jest niezastąpiony. Gra głównie dla drużyny, a dopiero potem myśli o sobie. Dzięki temu zwycięstwu United
umocnili się na prowadzeniu i jeżeli będą dalej tak zabójczo skuteczni
to mistrzostwo Anglii powinno być ich.
***
 |
Liverpool odnosi cenne zwycięstwo na Upton Park |
Bardzo
ciekawym meczem okazało się starcie między West Hamem i Liverpoolem.
“The Reds” mimo, że grali bez Suareza i napastnika potrafili ustrzelić 3
bramki i pokonać “Młoty”. Liverpool wydaje mi się, że jeżeli będzie
nadal grał w taki sposób jak w niedziele to może poważnie włączyć się do
walki o miejsce promujące grę w lidze mistrzów. Aby jednak tak się
stało muszą poprawić skuteczność. Co najważniejsze grają przede
wszystkim ofensywnie i chcą jak najdłużej utrzymać się przy piłce. To
przynosi efekty bo Liverpool przegrał tylko 1 spotkanie z ostatnich 11.
Na pochwałę zasłużyli przede wszystkim młodzi, czyli: Sterling i
Shelvey, a ze starszych Joe Cole, który rozegrał w końcu całkiem dobre
spotkanie okraszając je bramką. Mam nadzieję, że Sterling, który parę
dni temu skończył 18 lat podpisze kontrakt z Liverpoolem. Na wyspach
mówi się o zainteresowaniu Manchesteru United, jednak taki transfer
wydaje się mało prawdopodobny. Jeżeli jednak tak by się stało Sterling
byłby pierwszym piłkarzem od 1964 roku, który przeszedłby z Anfield na
Old Trafford albo odwrotnie.
***
 |
Radość Jelavica po strzelonym golu w ostatniej minucie |
Bezpośrednie
starcie o czwartą pozycję miało miejsce na Goodison Park gdzie Everton
zmierzył się z Tottenhamem. “The Toffees” po szalonej końcówce i bardzo
wyrównanym meczu pokonali “Koguty”. Everton chyba ze wszystkich drużyn
Premier League na przełomie wakacji zanotował największy progres przede
wszystkim, jeżeli chodzi o grę. Gdyby nie brak skuteczności i kilka
pomyłek sędziowskich byliby co najmniej na 3 miejscu. Ich gra wzbudza
szacunek i podziw, bo jak Liverpool myślą głównie o ofensywie i
strzeleniu bramek. Co do Tottenhamu to tej drużynie brakuje pewnej
stabilizacji. Można mówić, że przegrali pechowo, ale stało się tak na
ich życzenie. W doliczonym czasie prowadząc 1-0 przegrali 2-1, tak
doświadczeni obrońcy na czele z Gallasem nie powinni tak łatwo tracić
bramek. Co jeszcze może martwić Villasa - Boasa to fakt, że po frajersku
przegrywają większość bezpośrednich starć z najlepszymi. Znamienny jest
fakt, że gdyby nie liczyć goli straconych przez “Koguty” po 80 minucie
to byliby na czele Premier League.
***
 |
Radość piłkarzy Bradford po życiowym sukcesie w meczu z ekipą Wengera |
Stało
się. Arsenal we wtorek sięgnął dna i mułu. Przegrywając z
czwartoligowym Bradford “Kanonierzy” odpadli z Pucharu Ligi jednocześnie tracąc szansę na jedyne realne
trofeum, które mogliby w tym sezonie zdobyć. Wenger tradycyjnie nie
widzi problemu w tej porażce i apeluje do graczy, by zbytnio się nią nie
przejmować. Dodaje jeszcze, że taka klęska nie jest upokarzająca...
Jeżeli Arsenal, który przed sezonem chciał walczyć o mistrzostwo Anglii
przegrywa z jakimś czwartoligowcem to nie jest to normalne. Co gorsza
menedżer uważa, że nic się nie stało. Arsenal w tej chwili jest klubem
bez jakiejkolwiek ambicji, chęci bycia najlepszym. Stał się
takim klubem jakim obecnie jest Ajaks Amsterdam na europejskim polu,
czyli głównie dostarczycielem piłkarzy do lepszych zespołów. Wenger od
dłuższego czasu żyje w jakimś alternatywnym świecie, w którym co by się
nie stało i tak jest dobrze, na wszystko znajdzie się jakieś marne
wytłumaczenie. Kibice mają już takiej sytuacji dość i żądają zmian, tych
najbardziej drastycznych przede wszystkim na stanowisku trenera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz