"Benitez u're getting sacked in the morning" tymi słowami kibice na Upton Park pożegnali Rafe Beniteza po blamażu Chelsea z West Hamem. Tymczasowy trener Chelsea jest znienawidzony i pozostawiony sam sobie jak nigdy wcześniej. W tej chwili jest obiektem kpin i żartów. Drużyna nie wygrywa, nie strzela bramek, a całą odpowiedzialność za wyniki zgarnia trener, który wszedł na zbyt głęboką wodę i powoli brakuje mu powietrza.
Każdy trener pracujący dla Romana Abramowicza nie zna dnia ani godziny. Benitez pewnie zdaje sobie sprawę, że stąpa po bardzo cienkiej linie i jeżeli nie zacznie wygrywać rosyjski miliarder po prostu go bez ogródek wyrzuci. Gdyby nie klubowe mistrzostwa świata uważam, że mogłoby to już nastąpić w przyszłym tygodniu jednak wydaje mi się, że przed tym dwumeczem Abramowicz nie będzie chciał niczego zmieniać. Zakładam że po tym turnieju okres ochronny dla Beniteza się skończy i jeżeli nie zacznie seryjnie wygrywać to do końca sezonu nie dotrwa. Ponadto Benitez jako trener tymczasowy powinien zdawać sobie sprawę z tego, że dopóki Guardiola nie ma ochoty na powrót do trenerki może egzystować na swoim stanowisku jeszcze przez chwilę. Kiedy Pep zmieni zdanie to bez względu na wyniki, które póki co są tragiczne Rafa zrobi miejsce swojemu rodakowi.
Niepodważalnym faktem jest to, że Pep w Barcelonie osiągnął bardzo wiele. Decydując się na pracę w Chelsea może osiągnąć jeszcze więcej, jednak może też stracić drugie tyle. Barcelona jako Klub jest wyjątkowy. Piłkarze całkowicie podporządkowywują się swojemu zawodowi. Dzięki temu Guardioli było o wiele łatwiej przewodzić drużynie. Hiszpan znany jest z tego, że ma problem z trudnymi charakterami, często brakuje mu charyzmy, a przez Ibrahimowicia został nazwany po prostu tchórzem. Zamiata problemy pod dywan licząc, że rozwiążą się same. W moim odczuciu osoba o takim portrecie i cechach po prostu nie pasowałaby do angielskiego piekiełka z rozwydrzonymi gwiazdami, różnorakimi skandalami i nieustanną krytyką. Tym bardziej złym wyborem byłaby Chelsea, w której nie jeden trener połamał już sobie nogi. Ciężko mogłoby być porozumieć się z najstarszymi piłkarzami, którzy wciąż mają wiele do powiedzenia. Z drugiej jednak strony Guardiola jest odwiecznym marzeniem szalonego Romka. Dzięki temu miałby przynajmniej początkowo taryfę ulgową i zaufanie ze strony miliardera. Tego zdecydowanie brakowało Roberto di Mateo, bo śmiem twierdzić, że gdyby Pep był na miejscu Włocha to by został na stanowisku. Także były trener Barcelony musi zadać sobie pytanie: Po co mi to? Jest to zasadnicze pytanie, którego nie zadał sobie Rafa Benitez i teraz zbiera tego konsekwencje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz