poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Di Canio w kotle historii


Tyne – Wear derby – starcie między Newcastle, a Sunderlandem dla północno – wschodniej Anglii jest rywalizacją o panowanie w tym regionie. Dla kibiców obu zespołów bez wątpienia nie ma ważniejszych spotkań w sezonie niż mecze między tymi zespołami, a o samych derbach mówi się jako najbardziej zaciekłych w Anglii.

Pierwszy mecz, gdzie oba zespoły wystąpiły już pod nazwami, które posiadają do tej pory miał miejsce w wigilię 1898 roku. 10 lat wcześniej po raz pierwszy zetknęły się ze sobą ekipy z tych dwóch miast pod szyldami kolejno: Newcastle East End i Sunderland Albion. Oba kluby z różnych przyczyn się rozpadły. Newcastle East End połączyło się w 1892 roku z Newcastle West End, stąd przydomek z którym występują do dziś – United. Sunderland Albion został założony przez niezadowolonych kibiców Sunderland AFC, którym nie podobało się w jakim kierunku zmierzał ich klub. Nienawiść między tymi zespołami była ogromna, jednak nie trwała ona długo, głównie dlatego, że Albion po 4 latach istnienia w 1892 roku został rozwiązany, gdyż mimo licznych prób nie został dopuszczony do ligowych rozgrywek.

Zainteresowanie meczem, między miastami oddalonymi od siebie zaledwie o 12 mil od początku było ogromne. W 1901 roku na mecz między Newcastle, a Sunderlandem przyszło 70 tysięcy kibiców mimo, że St James’ Park teoretycznie mogło się zmieścić tylko 30 tysięcy.

147 derby północno–wschodniej Anglii
Niedzielne starcie na St James’ Park zakończyło się zwycięstwem gości 0-3, aczkolwiek ciekawe jest to, że całą uwagę skupił na sobie trener Sunderlandu – Paolo di Canio. Włocha można lubić, można nie lubić, lecz trzeba mu przyznać, że pasją jaką ma do pracy mógłby obdzielić połowę trenerskiej karuzeli w Premier League. Pojawiły się głosy, że radość di Canio – niezwykle ekspresyjna, była zbyt przesadzona, jednak jego zachowanie po każdym strzelonym golu dodawało kolorytu tym derbom i bez wątpienia będzie to element, który pozwoli nam zapamiętać o tym meczu. Stąd di Canio będę bronił, przecież nikt nie może zabronić mu okazywać radości z dobrej gry jego drużyny. Swój „ślizg” ala Jose Mourinho na kolanach skomentował w słowach: „Chciałbym co tydzień móc niszczyć tak spodnie”. Po chwili dodaje: „Stracę w ten sposób wszystkie moje pieniądze. Liczyłem, że mój rajd będzie dłuższy, lecz jestem już stary i w nogach pozostało mi sił tylko na 20 yardów.” Z tym gościem liga po prostu będzie ciekawsza.

Co jest też ważne pierwsze zwycięstwo z nowym klubem wypadło właśnie na prestiżowe starcie, do tego Sunderland nie wygrał z Newcastle na wyjeździe od 13 lat. Czarne Koty wprawdzie miały sporo szczęścia, lecz w parze z tym szły także umiejętności – świadczą o tym 3 fantastyczne gole. Wprawdzie to Sroki z Newcastle były groźniejsze, starały się atakować, jednak w żaden sposób nie przekładało się to na wynik. Goście specjalnie nie bawili się w sztuczne rozgrywanie piłki, tylko jak najszybciej chcieli przedostać się pod bramkę rywali. W całym spotkaniu wymienili zaledwie 187 podań, z czego celnych było tylko 120. Gospodarze mieli ich dwa razy więcej, ale to pokazuje tylko, że posiadanie piłki w żaden sposób nie przekłada się na końcowy rezultat.

Po tym meczu chciałbym wyróżnić dwóch piłkarzy, którzy zagrali na wysokim poziomie. Pierwszy – Danny Rose, wypożyczony z Tottenhamu dobrze czytał grę w obronie co widać na zamieszczonej grafice. Mam wrażenie, że w następnym sezonie do północnego Londynu nie wróci tylko jako rezerwowy.
Przechwyty Rose'a i Sunderlandu. Co ciekawe Newcastle zanotowało zaledwie 2 interwencje tego typu.
Drugi – Stephane Sessengnon, ciągnął zespół w ofensywie i był zdecydowanie najbardziej aktywny ze wszystkich graczy Sunderlandu. Jak widać zbiegał po piłki w różne strefy, pracując na całej szerokości boiska.
Zawodnik z Beninu zanotował gola, asystę i 3 skuteczne dryblingi. Poniżej zamieszczam legendę do diagramu*.
Władze Sunderlandu przy zatrudnieniu Paolo di Canio z pewnością bardziej liczyły na jego umiejętności mentorskie i przywódcze niż warsztat trenerski. Chcieli, aby Włoch zmotywował piłkarzy w sposób maksymalny, przy tym ściągając z nich całkowicie presję. Póki co to się udaje i wprawdzie jeden wygrany mecz przy efekcie nowej miotły utrzymania nie daje, jednak mam wrażenie, że z Włochem Sunderland nie spadnie.

*Legenda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz