Tyne – Wear derby – starcie między Newcastle, a Sunderlandem
dla północno – wschodniej Anglii jest rywalizacją o panowanie w tym regionie.
Dla kibiców obu zespołów bez wątpienia nie ma ważniejszych spotkań w sezonie niż
mecze między tymi zespołami, a o samych derbach mówi się jako najbardziej
zaciekłych w Anglii.
Pierwszy mecz, gdzie oba zespoły wystąpiły już pod nazwami,
które posiadają do tej pory miał miejsce w wigilię 1898 roku. 10 lat wcześniej
po raz pierwszy zetknęły się ze sobą ekipy z tych dwóch miast pod szyldami
kolejno: Newcastle East End i Sunderland Albion. Oba kluby z różnych przyczyn
się rozpadły. Newcastle East End połączyło się w 1892 roku z Newcastle West
End, stąd przydomek z którym występują do dziś – United. Sunderland Albion
został założony przez niezadowolonych kibiców Sunderland AFC, którym nie podobało
się w jakim kierunku zmierzał ich klub. Nienawiść między tymi zespołami była
ogromna, jednak nie trwała ona długo, głównie dlatego, że Albion po 4 latach
istnienia w 1892 roku został rozwiązany, gdyż mimo licznych prób nie został
dopuszczony do ligowych rozgrywek.
Zainteresowanie meczem, między miastami oddalonymi od siebie
zaledwie o 12 mil od początku było ogromne. W 1901 roku na mecz między
Newcastle, a Sunderlandem przyszło 70 tysięcy kibiców mimo, że St James’ Park
teoretycznie mogło się zmieścić tylko 30 tysięcy.
147 derby północno–wschodniej Anglii
Niedzielne starcie na St James’ Park zakończyło się
zwycięstwem gości 0-3, aczkolwiek ciekawe jest to, że całą uwagę skupił
na sobie trener Sunderlandu – Paolo di Canio. Włocha można lubić, można nie
lubić, lecz trzeba mu przyznać, że pasją jaką ma do pracy mógłby obdzielić
połowę trenerskiej karuzeli w Premier League. Pojawiły się głosy, że radość di
Canio – niezwykle ekspresyjna, była zbyt przesadzona, jednak jego zachowanie po
każdym strzelonym golu dodawało kolorytu tym derbom i bez wątpienia będzie to
element, który pozwoli nam zapamiętać o tym meczu. Stąd di Canio będę bronił,
przecież nikt nie może zabronić mu okazywać radości z dobrej gry jego drużyny. Swój
„ślizg” ala Jose Mourinho na kolanach skomentował w słowach: „Chciałbym co
tydzień móc niszczyć tak spodnie”. Po chwili dodaje: „Stracę w ten sposób
wszystkie moje pieniądze. Liczyłem, że mój rajd będzie dłuższy, lecz jestem już
stary i w nogach pozostało mi sił tylko na 20 yardów.” Z tym gościem liga po
prostu będzie ciekawsza.
Co jest też ważne pierwsze zwycięstwo z nowym klubem wypadło
właśnie na prestiżowe starcie, do tego Sunderland nie wygrał z Newcastle na
wyjeździe od 13 lat. Czarne Koty wprawdzie miały sporo szczęścia, lecz w parze
z tym szły także umiejętności – świadczą o tym 3 fantastyczne gole. Wprawdzie
to Sroki z Newcastle były groźniejsze, starały się atakować, jednak w żaden
sposób nie przekładało się to na wynik. Goście specjalnie nie bawili się w
sztuczne rozgrywanie piłki, tylko jak najszybciej chcieli przedostać się pod
bramkę rywali. W całym spotkaniu wymienili zaledwie 187 podań, z czego celnych
było tylko 120. Gospodarze mieli ich dwa razy więcej, ale to pokazuje tylko, że
posiadanie piłki w żaden sposób nie przekłada się na końcowy rezultat.
Po tym meczu chciałbym wyróżnić dwóch piłkarzy, którzy
zagrali na wysokim poziomie. Pierwszy – Danny Rose, wypożyczony z Tottenhamu dobrze
czytał grę w obronie co widać na zamieszczonej grafice. Mam wrażenie, że w
następnym sezonie do północnego Londynu nie wróci tylko jako rezerwowy.
![]() |
Przechwyty Rose'a i Sunderlandu. Co ciekawe Newcastle zanotowało zaledwie 2 interwencje tego typu. |
Drugi – Stephane Sessengnon, ciągnął zespół w ofensywie i był
zdecydowanie najbardziej aktywny ze wszystkich graczy Sunderlandu. Jak widać
zbiegał po piłki w różne strefy, pracując na całej szerokości boiska.
![]() |
Zawodnik z Beninu zanotował gola, asystę i 3 skuteczne dryblingi. Poniżej zamieszczam legendę do diagramu*. |
Władze Sunderlandu przy zatrudnieniu Paolo di Canio z
pewnością bardziej liczyły na jego umiejętności mentorskie i przywódcze niż
warsztat trenerski. Chcieli, aby Włoch zmotywował piłkarzy w sposób maksymalny,
przy tym ściągając z nich całkowicie presję. Póki co to się udaje i wprawdzie jeden
wygrany mecz przy efekcie nowej miotły utrzymania nie daje, jednak mam
wrażenie, że z Włochem Sunderland nie spadnie.
*Legenda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz