Fernando Torres startuje na najlepszej swojej pozycji - na
ławce, czy Rafa Benitez wystawia dziś znacznie osłabiony skład, Torres gra od
pierwszej minuty. Tego typu dowcipy to chleb powszedni dla „El Nino”, jednak z
której strony nie spojrzeć na jego grę, a przede wszystkim statystyki to staje
się jasne, że owe żarty są jak najbardziej na miejscu, a co gorsza Torres jest
piątym kołem u wozu Chelsea.
Nie chce w tym tekście przybliżać historii Torresa w
londyńskim klubie, a jedynie rzucić okiem na liczby, które dla niego są
uwłaczające. Gdzie podział się ten „El
Nino” z jego najlepszych lat, gdy w 2008 przesądził o zwycięstwie Hiszpanów nad
Niemcami w finale Euro? Wtedy stał się bohaterem dla Hiszpanów bez względu na
jego późniejsze wyczyny. Do tych czasów Torres chciałby wrócić jednak nic nie
wskazuje, by cokolwiek miało się zmienić. A jest bardzo źle.
Torres w sumie dla Chelsea Londyn wystąpił w 105 meczach na
wszystkich frontach strzelając w nich 27 goli. 28 razy wchodził z ławki
rezerwowych. W samej lidze „El Nino” rozegrał 69 meczów grając łącznie 4486
minut. W ciągu tego czasu ustrzelił zaledwie 15 bramek. W przeliczeniu minut na
gole wychodzi, że Torres strzela gola raz na 320 minut. Mówi się, że w tym
sezonie zanotował poprawę skuteczności. Jakaś poprawa jest, ale… Tylko w
obecnej kampanii Premier League Torres grał w 23 spotkaniach, czyli występował
we wszystkich kolejkach od początku sezonu. Łącznie rozegrał 1820 minut i
strzelił 7 goli wychodzi, że do siatki obecnie trafia raz na 260 minut.
Dla porównania przytoczę statystyki trzech innych piłkarzy.
Na początek Romelu Lukaku, który jest wypożyczony z Chelsea do West Bromwich
Albion. Młody Belg strzela gola raz na 114 min, aktualnie ma ich na koncie 9, a
łącznie rozegrał 1028 minut. Te liczby dotyczą wyłącznie ligi. Dalej, Demba Ba nowy nabytek Chelsea aktualnie gola strzela
raz na 131min, w tej chwili walczy o koronę króla strzelców, jednak z van
Persim ciężko będzie wygrać. Szczególnie, gdy Benitez jakoś niechętnie wystawia
Dembę Ba w pierwszym składzie.Ostatnim zawodnikiem jest Olivier Giroud, wyśmiewany transfer
Arsenalu, przede wszystkim za mizerną skuteczność. Liczby jednak pokazują co
innego. Francuz w Premier League zdobywa gola średnio raz na 167 minut,
aktualnie ma ich 8, jest to wynik przeciętny, jednak od Torresa rozegrał o
prawie 500 minut mniej. Zarówno Giroud, Lukaku i Ba mają większy wpływ na swoją
drużynę niż Torres. Procentowo układa się to tak, że bramki Ba stanowiły 46%
wszystkich goli Newcastle, gole Lukaku to 27,2% dorobku WBA, natomiast gole
Giroud to 17% bramek Arsenalu. Jeżeli chodzi o Torresa to i tu jest najgorszy,
bo jego trafienia to 14,8% dorobku Chelsea w lidze.
Trzeba też zaznaczyć, że każdy z porównywanych piłkarzy ma
(bądź miał w przypadku Demby Ba) słabszych partnerów w ataku i teoretycznie
ciężej im się strzela gole. Za kadencji Beniteza Torres ma strzelonych 8 goli w
18 meczach. W lidze ustrzelił 3 gole w 11 grach, a tylko 2 razy wchodził z ławki
rezerwowych. Także jeżeli Rafa nie znalazł recepty na poprawę gry Torresa to
jest spory kłopot. Owszem można się łudzić, że Torres wróci do formy z
Liverpoolu, gdzie gola w lidze strzelał raz na 121 minut, a łącznie miał ich
65. Abramowicz kupując Hiszpana spodziewał się co najmniej takiej skuteczności
o ile nie lepszej. Obecnie jeden gol Torresa w przybliżeniu kosztował Chelsea
1,85mln funtów. Sporo, mając na uwadze fakt, że np. taki Michu sprowadzony w
letnim okienku do Swansea kosztował 2 mln funtów, a goli ma obecnie 16 w 27
rozegranych meczach. Właśnie w ataku polega największy problem Chelsea, który z
przyjściem Demby Ba być może się rozwiąże. Jakąś opcją byłoby też sprowadzenie
ponowne Lukaku, ale to bardziej już myślenie na przyszły sezon. Parametrami i
grą Belg przypomina Didiera Drogbę, oczywiście zachowując pewne proporcje.
Ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, czy Torres jeszcze
wróci do swojej wysokiej formy jaką prezentował czy w Liverpoolu, czy
reprezentacji Hiszpanii. Wydaje się, że i kolejnym trenerom i Abramowiczowi
może zbraknąć cierpliwość patrząc na nieporadność Hiszpana. Bo jeden gol
strzelony w Pucharze Anglii w ostatnich dniach szczególnie nie zmienia jego
sytuacji. Szczególnie, gdy było to pierwsze trafienie od 23 grudnia. Na pewno,
gdyby nie kwota wydana na transfer to nikt Torresem nie zaprzątał by sobie
głowy, ale 50mln funtów to kwota ogromna. Może jakieś wypożyczenie, może
transfer do Atletico Madryt klubu w którym „El Nino” się wychował wydatnie by
wpłynęła na poprawę formy. Jeżeli będzie taka opcja, by wykupić Falcao czy
Cavaniego to Torres pójdzie w zapomnienie. Bo bez skutecznego napastnika nie da
się walczyć o mistrzostwo. Van Persi to najlepszy przykład jak jeden człowiek
może przesądzić o końcowym wyniku nie tylko spotkania, ale być może całego
sezonu.
Muszę przyznać, że Torresa po ludzku jest mi żal. Smutno jest
patrzeć jak jeden z najlepszych napastników wyraźnie się męczy w kolejnych
spotkaniach, każdy jego ruch jest spóźniony, brakuje szybkości, skuteczności i
pazerności i gdy już strzeli jakąś bramkę pojawia się nadzieja, że może w końcu
to będzie ten moment. To będzie przełamanie, jednak za każdym razem nic takiego
nie następuje. Hiszpan ponownie wraca do swojego marazmu, swoimi ruchami
przypominając jakby do każdej z nóg miał przywiązane po dwie cegły. Torres
kiedyś był kilerem o twarzy dzieciaka, teraz z tego wszystkiego pozostała
jedynie twarz dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz