środa, 23 stycznia 2013

Help! I need somebody! - Aston Villa na skraju przepaści

Ciężko w ostatnich latach być kibicem Aston Villi. Od odejścia Martina O’Neilla klub stacza się w coraz niższe czeluście Premier League, a w obecnym sezonie balansują na krawędzi. Co gorsza nic nie wskazuje na to, aby miało być lepiej, a Paul Lambert wygląda na człowieka, który nie ma pomysłu na poprawę obecnej sytuacji.
Przed sezonem, decyzję o zamienieniu przez Paula Lamberta Norwich na Aston Villę przyjąłem ze sporem zdziwieniem. Byłem zdumiony tym, że Szkot wybrał ofertę pracy w klubie na podobnym poziomie co jego były pracodawca. Głównym czynnikiem na korzyść klubu z Birmingham były pewnie finanse i być może tradycja. Zdziwiony również byłem tym jak od początku Lambert miota się na swoim stanowisku nie wprowadzając niczego szczególnego do sposobu gry „The Villans”. Lambert z właścicielem podjęli  świadomą decyzję o odmłodzeniu składu, co jest jedyną pozytywną rzeczą wyróżniającą Aston Villę. Tylko, że i to nie wyszło tak jak powinno, bo obaj panowie prawdopodobnie nie spodziewali się, że młodzież, którą dysponują to szrot nie nadający się do cotygodniowej walki w lidze. Owszem, są wyjątki takie jak Benteke, czy Weinmann, ale obaj pozostają w opozycji do swoich nieudolnych kolegów. Dziwi mnie też, że Lambert wciąż trwa na swoim stanowisku, mimo, że wyraźnie ciągnie klub do Championship. Ponadto właściciel w żaden sposób nie próbuje ocalić klubu wzmacniając zespół konkretnymi transferami co robią konkurenci w walce o byt. Wygląda to tak jakby Randy Lerner wywiesił białą flagę i czekał na wyrok.

Klub, który występuje w Premier League nie przerwanie od jej założenia znajduje się na skraju przepaści. Aston Villa jest najnudniej grającym zespołem w BPL i jeżeli miałbym wskazywać drużyny, które zasłużyły na spadek to jedną z nich byliby „The Villans”. Niepokojącym faktem jest również to, że Aston Villa nie ma stylu. Ich gra polega na kurczowym trzymaniu się bramki i wybijaniu piłek do przodu licząc, że któremuś ofensywnemu zawodnikowi uda się coś strzelić. Jeżeli już przychodzi im grać w ataku pozycyjnym to nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności oddając piłkę najbliżej stojącemu koledze. Wydarzenie, które po części symbolizuje obecny sezon w wykonaniu Aston Villi to dwumecz z czwartoligowym Bradford, z którym przegrali batalię o finał pucharu ligi na Wembley. To tylko pokazuje, że w tej chwili „The Villans” może lać każdy jak chce. Fakt, z Bradford szwankowała przede wszystkim skuteczność, ale piłkarze z Villa Park swoją wyższość potrafili udowodnić w jednej połowie, a to trochę za mało nawet na czwartoligowca. W najbliższej kolejce na Villa Park przyjeżdżają „Sroki” z Newcastle i to jest idealny moment na przebudzenie. W tym spotkaniu liczy się tylko zwycięstwo i jest to typowy mecz o sześć punktów dla obu drużyn. Obecna passa Aston Villi w Premier League nie przyprawia o optymizm, którzy na ostatnie trzynaście meczów wygrali zaledwie dwa. Jednak lepszej okazji na przełamanie mieć nie będą, a Lambert musi w końcu zacząć wygrywać jeżeli chce utrzymać posadę. W końcu nawet Randy Lerner ma jakieś granice cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz