03.05.2003 – bez wątpienia, jedna z najważniejszych z dat w
historii walijskiego klubu. Tego dnia mierzyli się z Hull City o przetrwanie.
Przed tym meczem znajdowali się w strefie spadkowej Divison 3 (ówczesnej
czwartej lidze) i przy braku ewentualnego zwycięstwa spadliby do ligi
regionalnej, a to mogło być równoznaczne z upadkiem klubu. Wygrali to starcie
4-2 i od tego momentu „Łabędzie” nigdy nie patrzyły się wstecz.
Swansea w tamtym okresie było trapione problemami
finansowymi, nie działo się tam dobrze, nie mieli pieniędzy nawet na to, by
opłacić rachunki za prąd, czy wodę. W sezonie 2002/03 pomocną dłoń walijskiemu
klubowi podał Huv Jenkins. Nie jest tak, że od razu wszystkie problemy z tym
jednym ruchem zniknęły, ale powoli wszystko zaczęło iść ku normalności. To
jednak też wymagało czasu.
W 2007 roku do klubu trafił Angel Rangel za 15 tysięcy funtów.
Aby sfinalizować jego transfer z Terrassy hiszpański prawy obrońca musiał do
tej kwoty dołożyć się z własnej kieszeni. Klub wtedy występował w Division 1,
jednak organizacja w Swansea nie była najlepsza. „W pierwszym sezonie pobytu musiałem
prać mój treningowy strój, przynosiłem na mecz własne korki. Nie mieliśmy
jeszcze boiska treningowego. Z mojego punktu widzenia było to ok, ale nie
możesz ściągnąć do klubu dobrych zawodników, gdy są takie warunki” – tak
opisywał początek przygody ze Swansea Angel Rangel.
Jenkins myślał długofalowo, przede wszystkim o filozofii
klubu, która miała być na pierwszym miejscu. To trener miał dopasować się do
gry zespołu, a nie na odwrót. Nawet przy niepowodzeniach właściciel nie
odwrócił się od swojej koncepcji, która z perspektywy czasu przyniosła ogromny
sukces.
Jenkins o filozofii Swansea mówi w ten sposób: „Dwie rzeczy są
kluczowe. Po pierwsze, gdy trener przychodzi do klubu pracuje z personelem,
który był już wcześniej, dzięki temu nie musimy przeprowadzać drastycznych
zmian. Po drugie musimy mieć pewność, że menedżer będzie rozwijać nasz styl gry
i dopasuje się do niego”.
Podstawową cechą charakterystyczną dla Swansea miał być
wyróżniający tę drużynę styl gry. Polega na utrzymywaniu się przy piłce,
częstej wymianie pozycji i skutecznym presingu. I każdy z nowych menedżerów
miał wnieść coś od siebie. Kolejni trenerzy „Łabędzi” – Martinez, Sousa,
Rodgers i Laudrup preferowali ofensywny futbol z akcentami na długą kontrolę
piłki. Stąd drużynę „Łabędzi” określa się być może troszeczkę na wyrost małą
Barceloną, a raczej Swansealoną. Nie byłoby to możliwe gdyby nie osoba
właściciela, który nie złamał się ani przez chwilę, aby w jakiś znaczący sposób
zmienić filozofię klubu.
Stąd w siedem lat przyszły trzy awanse i z czwartej ligi
Swansea wskoczyło do Premier League. Baraż o promocję do najwyższej klasy
rozgrywkowej w Anglii rozegrali z Reading. Wygrali to starcie na Wembley 4-2 i
z miejsca stali się pierwszym walijskim klubem, który awansował do Premier
League.
„Łabędzie” nie miały zamiaru rezygnować ze swojego stylu gry
nawet w bataliach z najlepszymi zespołami w Anglii. Wciąż pokazują, że z
pozycji słabszej drużyny można zdominować nawet potentatów. Stąd wiele ekip
stara się brać przykład ze Swansea, nie koniecznie mówię tutaj o grze, ale o
konsekwencji i pomyśle na działanie klubu jako dobrze funkcjonującej machinie.
Powitanie z Premier League było dla Swansea nad wyraz
bolesne, dostali baty od przyszłego mistrza Anglii – Manchesteru City.
Przegrali 4-0. Pół roku później wzięli rewanż wygrywając u siebie 1-0. Pierwszy
sezon był jednak dla nich bardzo udany, ostatecznie zajęli 11 miejsce. Po tej
kampanii po Brendana Rodgersa – ówczesnego menedżera Swansea zgłosił się
Liverpool, a ten podjął decyzję o opuszczeni Walii. Do klubu w lecie trafił
Michael Laudrup – legenda światowej piłki, odnosił sukcesy zarówno w
Realu Madryt, jak i Barcelonie. Bez wątpienia najlepszy duński piłkarz w historii tego kraju, co ciekawe, gdy Dania zdobywała jedyne trofeum (Euro 1992) jego zabrakło w składzie przez konflikt ze szkoleniowcem. Nigdy jednak z bliska nie poznał angielskiego
futbolu. Do tego z zespołem pożegnało się kilku czołowych piłkarzy, wydawałoby
się, że nie do zastąpienia, tacy jak Joe Allen, Scott Sinclair, Steven Caulker czy Gylfi Sigrudsson. Na ich miejsce trafili zawodnicy mniej lub bardziej anonimowi dla
przeciętnego obserwatora, czyli Michu, Pablo Hernandez, Chico Flores, czy Ki
Sung – Yeung. Do tego skład uzupełnił
Jonathan de Guzman wypożyczony z Villareal.
Dla wielu Swansea przed sezonem pozostawało zagadką, a
co po niektórzy wróżyli „Łabędziom” spadek, w końcu sprzedali za grube miliony
swoich najlepszych piłkarzy. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna i walijska
ekipa ponownie zadziwiła angielskie podwórko. Wydawało mi się, że ta drużyna
osiągnęła szczyt swoich możliwości w ubiegłym roku, a tutaj takie zaskoczenie.
Wielkie brawa należą się Laudrupowi, który bardzo szybko poskładał zespół. Duński
trener zawsze stara się pozostawić swobodę swoim zawodnikom, gdyż jeszcze jako
piłkarz sam tego oczekiwał. Co mu się też wyjątkowo chwali trafił niemal ze
wszystkim transferami, a zawodnicy którzy przybyli do klubu idealnie
wkomponowali się w styl gry preferowany przez Duńczyka. Chico Flores jest
jednym z najlepszych obrońców ligi, Michu zadziwia swoją skutecznością, a de
Guzman sprawił, że wszyscy zapomnieli w klubie o Joe Allenie. Największą furorę
zdaje się zrobił ten drugi.
Angel Rangel zapytany o to co się zmieniło po przyjściu
nowego trenera odpowiada: „Laudrup dał zawodnikom mentalność zwycięzców.
Wiedzieliśmy też, że z piłką jesteśmy wielcy, ale potrzebowaliśmy jakiejś zmiany.
Straciliśmy trochę z posiadania futbolówki, ale dzięki temu jesteśmy bardziej
konkretni i stwarzamy sobie więcej sytuacji”.
Michu na pytanie dziennikarza, kto jest najlepszym piłkarzem
w Swansea bez zastanowienia odpowiada: Laudrup. To tylko pokazuje jak wielkim
szacunkiem darzony jest Duńczyk w Walii.
Pod wodzą Laudrupa „Łabędzie” po raz pierwszy w historii
zdobyły trofeum na angielskim podwórku. Puchar Ligi, który wygrali po tryumfie
nad Bradford 5-0 jest przepustką do gry w Lidze Europy. W Premier League także
spisują się dobrze, mają już pewne utrzymanie, zajmują 9 miejsce i ze spokojem
mogą myśleć o następnym sezonie.
![]() |
Radość kibiców po zwycięstwie Swansea w Capital One Cup |
Ważną informacją dla fanów Swansea jest przedłużenie
kontraktu przez Laudrupa do lata 2015 roku. Wszyscy w klubie wydają się z tego
faktu zadowoleni od właściciela, piłkarzy po kibiców walijskiego klubu. Huv
Jenkins po tej decyzji Duńczyka powiedział tak: „Praca z Michaelem to sama
przyjemność, bo ma taką samą filozofię jak wszyscy w klubie. Sprawił, że po raz
kolejny zanotowaliśmy progres i jestem pewien, że jego wiedza i doświadczenie
pomoże nam cały czas się rozwijać przez kilka następnych lat”.
Dzięki temu klub zachowa potrzebną ciągłość, a Laudrup w
dłuższym okresie czasu będzie mógł po prostu stworzyć jeszcze lepszy zespół.
Zastanawiam się jakie są możliwości Swansea, kiedy osiągną
swój Mont Everest. Patrząc na nich nie mogę się nadziwić tym co osiągnęli
przez dekadę. Dlatego czekam ze zniecierpliwieniem na ich występy w Europie
tak, aby ich historię poznał cały piłkarski świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz